Magia Beskidu Sądeckiego !!!
Zbliżał się weekend w dodatku pogodny. Postanowiliśmy wykorzystać ten czas na wyjście w góry. W planach był pomysł na wyjazd w Pieniny, a skończyliśmy na zachodzie słońca nad Wierchomlą. I to była najlepsza decyzja. Natura zafundowała nam niesamowite widoki!!!
Zacznijmy od początku !!!😀
Niedzielny ranek przywitał nas bardzo mgliście. Zjedliśmy śniadanie, szybkie pakowanko, herbatka do termosu, latarki do plecaków i RUSZAJ PRZYGODO!!!
Jadąc do Szczawnika gęste mgły nie dawały za wygraną przez całą drogę. Mocno wierzyłem, że będzie to piękne i słoneczne popołudnie. Ruszyliśmy żółtym szlakiem do naszego wyznaczonego celu. Po kwadransie marszu niewinnie zaczęło się przebijać słoneczko i oświetlać delikatnym i ciepłym światłem szczyty. To był dobry znak.
Idąc dalej szlakiem po bukowym lesie dotarliśmy na polankę i jakbyśmy weszli do innego świata. Mgły zostały za nami a piękne słońce oświetlało przydrożną kapliczkę, obok której na ławeczce postanowiliśmy chwilę odpocząć i nacieszyć się słońcem. Jednak sielanka nie trwała długo. Usłyszeliśmy warkot motorów i po chwili z mgły wyłoniła się grupka fanów jazdy w terenie.
Do zachodu mieliśmy jeszcze 2 godziny, więc nie było pośpiechu. Moja ekipa odpoczywając delektowała się łakociami ze swoich plecaków, a ja po chwili odpoczynku i łyku herbatki z imbirem oraz sokiem malinowym ( jest idealna na wypady w góry polecam!!!) ruszyłem z aparatem na poszukiwanie ciekawych kadrów. Wiedząc, że drzewa już zrzuciły liście i piękna kolorowa jesień już za nami. 🍂📸
Kolejny przystanek zaplanowaliśmy przy kapliczce na Wyżnych Młakach.
Pierwotny plan był taki, że właśnie z tego miejsce będziemy oglądać zachód, ale na miejscu okazało się, że niestety zachodzące słońce przysłonią nam drzewa.
Po chwili odpoczynku i szybkim wspólnym zdjęciu ruszyliśmy czym prędzej dalej by móc zdążyć przed słońcem 🌅😍
i w pewnej chwili zaczęły się naszym oczom ukazywać cuda 🌅😍 stworzone przez matkę naturę. Oniemiałem z zachwytu i czym prędzej rzuciłem się w wir fotografowania.
Z minuty na minutę było coraz piękniej. Słońce nie dawało za wygraną i przebijało się przez morze mgieł, a dramaturgii dodawały drzewa. Ten niesamowity spektakl trwał zaledwie kilka minut. Po czym mgły wylały się i nie było nic widać na kilka metrów.
Wszystko wskazywało na to, że już więcej słońca dziś nie zobaczymy. Nieco zrezygnowani ale szczęśliwi szliśmy dalej, na kolejnej polanie w ostatniej chwili dosłownie udało mi się złapać chowające się słońce za szczyty Tatr Słowackich. 🌅👇👇👇👇 udało się 😍
Tu się rozgrywała kolejna i ostatnia część spektaklu mgieł dzisiejszego dnia. W oddali Tatry w morzu mgieł, a przed nami skąpane w nich drzewa i polany.
Można było się poczuć jak na turnieju tańca. W roli głównej mgła z wiatrem. A my wpatrzeni i pełni zachwytu.
Piękniejszego zachodu słońca jeszcze nie widzieliśmy na żywo. Zostaliśmy podziwiając te cuda do samego zmierzchu.
Przed nami został do pokonania 8-kilometrowy odcinek w towarzystwie szumiącego potoku i nieba pełnego gwiazd, aż do samego parkingu, na którym zakończyliśmy naszą przygodę.